niedziela, 26 grudnia 2010

2 dzień świąt

przepraszam, że nie dokończyłam wczorajszej notki, ale po prostu nie miałam czasu.
ogólnie, rzecz biorąc to są chyba najgorsze moje święta dotychczas. chciałam spędzić je z rodziną, przyjaciółmi, najbliższymi. odkąd moja siostra próbowała popełnić samobójstwo, czyli jakieś dwa lata temu wszystko sie jebie. kompletnie wszystko. z moimi starszymi nie da się wytrzymać jeden dzień w jednym pokoju razem. właściwie to nie ma dnia w którym byśmy się nie kłócili. gdybym miała gdzie to naprawde, uciekła bym z domu. w szkole także idzie tragicznie, cud, że wogóle zdałam do drugiej klasy gimnazjum. nie wiem jakim cudem. 0 ksiązek, 0 nauki, tylko komputer, komputer, szwędanie się po wiosce, komputer. jednym z moich noworocznych postanowień będzie zrezygnowanie z komputera, a przynajmniej troche ograniczyć czas. godzina, góra dwie dziennie. naprawde jest źle. 
kościół, modlitwę olałam całkowicie. nie że jestem jakaś specjalnie pobożna, że chodzę codziennie do kościoła i spędzam wolny czas przed krzyżem, no ale jeszcze jakiś rok temu nie pomyślałabym nawet o tym, żeby nie iść do kościoła, modliłam się co wieczór. a teraz to jest dupa, jest jedna wielka dupa. 
a przede wszystkim-przytyłam, masakrycznie przytyłam. jestem jedną wielką, tłustą świnią, której nie chce sie ruszyć dupy, żeby choć troche poćwiczyć. w szóstej klasie podstawówki miałam taką ładną figure, a w ciągu dwóch lat spierdoliłam to całkowicie. mam gigantyczną dupe, która mi się telepocze z jednej strony na drugą gdy chodzę, wraz z moim tłustym brzuchem. jakie to jest wkurwiające.
zaczęłam palić i pić. tzn. nie żebym się uzależniła od tego i tego, no ale to i tak chyba nie za dobrze jak na czternastolatkę? pije to tam rzadko, raz na jakiś czas, gdy jest okazja, ale pale często, po kilka dziennie. zazwyczaj pale tylko z kimś ale, że od jakiegoś czasu dzień w dzień przebywam z palaczami no to co zrobisz.

jedyne co się nie zmieniło to relacje pomiędzy moimi trzema przyjaciółkami. i z tego powodu się bardzo cieszę. co prawda pod koniec czerwca 'lekko' się pokłóciłyśmy, ale po wakacjach wszystko wróciło do normy. oczywiście przez co się pokłóciłyśmy? przez moje odpały. coś mi jebało, darłam się ciągle bez powodu na nie, no i nie wytrzymały w końcu. ale już jest b. fajnie. (; jeszcze jedna rzecz, która zmieniła się w moim życiu w ciągu tych dwóch lat. zakochałam się. dwa razy. pierwszy raz do w pierwszej klasie gimnazjum. w panie X. było bardzo fajnie do czasu kiedy zaczęłam się ciąć [zapomniałam wspomnieć]. a przez co się cięłam? sama nie wiem. odjebało mi. może dlatego, że chciałam spróbować czegoś nowego? wiem, głupie. ale tak jakoś wyszło. po jakiś pięciu miesiącach mi przeszło. ale pan X mimo to nie wrócił.
we wrześniu, tego roku poznałam lovera. młodszy o rok, ale mimo tego bardzo fajnyy (:. no może do niektórych spraw jeszcze nie dojrzał, ale mimo tego bardzo go kocham i mam nadzieję, że to się już nie zmieni. jesteśmy już razem od 3 miesięcy. bywają kłótnie (jak to w każdym normalnym związku), no ale zawsze kończy się całusami i przytulaniem, co mnie bardzo cieszy C : gdyby nie ta zazdrość to mogłabym nawet powiedzieć, że ten związek jest idealny. zawsze musi być jakieś ' ale '. wrrr.
taaak. myślę, że to już koniec moich odpałów. od 2010 roku porządnie biorę się za siebie. w czerwcu '11 mam być szczupłą, rudzizną, która jest tak masakrycznie szczęśliwa, której układa się wszystko- w szkole, w domu, z przyjaciółmi, z chłopakiem.
zmień się kochana, zmień!


dobra, dobra. nagadałam, popisałam i jest fajnie, ale trzeba iść bo za 10 min przyjeżdża mój lover <3. nie widzieliśmy się cztery dni,  a dla mnie to minęło jak 20 lat.  
 

dzisiejszy bilans:
ś: nic
2ś: 2 kanapki z serem + herbata z cytryną
o: krokiet
p: baton MilkyWay
k: nic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz